IMG_5277-1

Dylematy matki polki – odc. 1763

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Uwielbiam Go tulić. Trzymać w ramionach tak o, po prostu lub wtedy, gdy jest mu źle. Całować po buzi, po szyjce, nawet po stópkach. Patrzeć na niego jak je. Tak, jak wcina cokolwiek wygląda tak słodko, że mogłabym siedzieć i patrzeć na niego. I dumna wtedy jestem tak bardzo. Bo chociaż bywa ciężko i bywa, że nie rozumiem jego, jego zachowania, jego emocji, to jednak to mój Skarb. Taki za którym w ogień pierwsza mogę skoczyć, bo miłość moja jest wielka. Kocham wszystko co z nim związane. Zabawy, wspólny czas, jego głosik, nawet to jak w nocy woła mnie po raz kolejny. Ja to uwielbiam. Bo wiem, że mnie potrzebuje jak nikt. Jestem jego mamą. Jego bezpieczeństwem. Wiem, że na wszelkie zło mama dla Niego jest ukojeniem. Zaraz będzie Iga…. I boję się.  Czy też będę tak kochać? Czy podzielę wszystkie uczucia na dwa i dam radę i Ją tak kochać, wielbić? Czy będę umiała mądrze ich wychować, żeby każde czuło moją matczyną uwagę w taki sam, równy sposób? Tak bardzo boję się, żeby Ksawery nie czuł się nawet na chwilę odtrącony. Żeby wiedział, że Jego siostra jest dla Niego i żeby Ją kochał. I żeby wiedział, że nowa sytuacja w domu to nie zagrożenie, ale dar. Boję się też o siebie. Tak po prostu. Czy ja będę umiała odnaleźć się w nowej sytuacji bez jakichkolwiek strat? Czy będzie tak bardzo ciężko jak myślę, czy może wcale nie tak źle? Niby Ksawi ma dopiero 2,5 roku, powinnam wszystko pamiętać doskonale, ale mam wrażenie, że okres noworodkowy był tak dawno… Czy pamiętam jak opiekować się takim Maleństwem? To jak z jazdą na rowerze? Czy inaczej? Chyba też hormony robią swoje. Termin porodu tuż tuż, czekamy na to co przed nami. Chyba nadszedł czas, gdy zdałam sobie sprawę, że teraz wiele się zmieni. Pewnie na lepsze. Pewnie wkrótce, jak już od początku nauczymy się siebie, powiem, że to cudowne mieć ich dwoje i kochać podwójnie. Teraz jestem pełna obaw i wiele znaków zapytania mam. Bo tak bardzo chcę żeby było IM i NAM dobrze…. Najlepiej.  Żeby Nasza Rodzina była najszczęśliwsza. Tego chcę.

Czytaj dalej…

IMG_5038-1

Obawy

 

 

 

 

 

Planowałam drugie dziecko. To na pewno. Jednakże wieść o
tym, że jestem w drugiej ciąży trafiła we mnie. To nie był TEN moment. Tak
sądziłam wtedy, kiedy na teście pojawiły się dwie kreseczki. Najpierw myślałam,
że Pan Bóg sobie ze mnie zadrwił, bo miałam nieco inne plany wtedy. Po jakimś
czasie, gdy się oswoiłam z tą myślą przyszła radość. W końcu zawsze chciałam co
najmniej dwójkę dzieci, a mała różnica wieku niesie za sobą wiele plusów. Zaczęłam
patrzeć na to inaczej. Nagle to był idealny czas na drugie dziecko. W sumie
jeszcze nie wyszliśmy z pieluch, odchowamy i będzie tylko prościej. Wraz z
radością przyszły obawy…. Bo jednak Ksawi, gdy urodzi się Iga będzie miał
DOPIERO 2,5 roku. Jest jeszcze malutki. W nocy woła mnie, a jak ja sobie
poradzę kiedy będę karmić Malutką, a Ksawiś nadal będzie mnie potrzebował? Co
jeśli Iga będzie miała kolki, czy nie obudzi Braciszka? Jak podzielę ten czas,
miłość? Czy będę ich kochała jednakowo? A co jak Ksawi będzie bardzo zazdrosny?
Jak radzić sobie w takich sytuacjach? Co jak Ksawery będzie z przedszkola
przynosił choroby, a tu w domu noworodek? Czy sobie poradzimy z dwójką Małych
dzieci? Ksawery jest już taki fajny, komunikuje się z nami, gada, a tu znowu
noworodek bez instrukcji obsługi. Niby mała różnica wieku, ale naprawdę wiele
się zapomina…. Mam mnóstwo obaw…. Pewnie to normalne prawda? Pewnie nie ja
jedna tak się zamartwiam? Pocieszają mnie jednak moje Sąsiadki 🙂 które mają dzieciaczki
z niewielką różnicą wieku i dają radę. Ba! Wręcz są bardzo zadowolone i rozmowa
z nimi dodaje mi energii. Nie mniej jednak każdy przypadek inny. Ja wiem, że
dam radę. Dałam z jednym, dam i z dwójką. Natomiast już nie mam w głowie
idealnego obrazu, bo wiem, że będzie czasami ciężko.

Czytaj dalej…

IMG_4616-1

Mam tę moc…

Dziecko ma moc. To coś w rodzaju magii. Coś co trudno ubrać
w słowa, co trudno sobie czasem wyobrazić. Nie zawsze macierzyństwo bywa
kolorowe. Od prawie 2,5 roku nie przespałam całej nocy (no może jedna gdzieś by
się znalazła). Tych pobudek, zazwyczaj jest dwie, a czasem trzy, cztery, pięć,
etc. Bywają dobre noce, po których człowiek ma nadzieję na postęp i te bardzo
trudne, gdzie nie wiadomo dlaczego dziecko budzi się co chwila z płaczem. Poza
pobudkami, bywa, że jestem bezsilna. Nie wiem jak sobie radzić w pewnych
sytuacjach, jak postępować, jaką decyzję podjąć. Bywa, że mam ochotę usiąść w
kącie i szlochać, ale nie mogę tego zrobić, bo muszę być silna i się trzymać. Czasem
mam cierpliwości za dwoje, a niekiedy mam zupełny spadek formy i moja
cierpliwość kończy się zbyt szybko. Przez co oczywiście mam wyrzuty sumienia,
że jestem złą matką i nie radzę sobie, a przecież powinnam. Począwszy od
narodzin Ksawcia, do dnia dzisiejszego czuję napięcie, strach, nieufność. Boję
się o Niego jak o nikogo innego na tym świecie. Gdybym mogła dałabym mu
gwiazdkę z nieba, a każdy jego uśmiech, każdy jeden, każdego dnia sprawia mi
tak wiele przyjemności jak nic innego. Zdarza się, że wracam myślami do czasu
SPRZED bycia mamą. Kiedy to człowiek robił o każdej porze dnia i nocy to na co
miał ochotę. Byłam zmęczona? Kładłam się spać. Chciałam sobie wyjść na imprezę?
Szłam. Chciałam poczytać książkę? Siadałam i czytałam. Nawet coś tak błahego
jak chęć w danej chwili zanurzenia się w wannie pełnej piany z kieliszkiem wina
– kiedyś to było coś co mogłam zrobić od razu. Teraz nie. Nie mogę usiąść w
spokoju i poczytać książki. Muszę czekać jak Ksawi uśnie i albo jeszcze moje
oczy coś widzą po całym dniu i daję sobie te 30 min na relaks, albo wybieram
(co zdarza się najczęściej) inną opcję – sen. Nie wyjdę sobie na kolację z
mężem, do kina, na imprezę ot tak sobie, spontanicznie. W sumie tylko jeden raz
odkąd urodził się Ksawi byliśmy w kinie 🙂 Babć na miejscu nie ma, a poza tym jakoś weny brak. A ciepła kąpiel i jeszcze
wino? Pffff Ksawcia karmiłam 19 mcy po czym po dwóch miesiącach od jego
odstawienia zaszłam w ciążę, więc co to jest wino? Ktoś sobie pomyśli –
posiadanie dziecka to bezsens, więzienie, masakra. Otóż nie. Wcale nie. Bo ja
teraz żyję. Co z tego, że nie wyjdę sobie gdzie chcę wieczorem. Ale do wieczora
mój dzień, każdy jeden ma sens i jest najpiękniejszym dniem ever! Mogę szukać
pierwszych oznak jesieni, trzymając mojego synka za rękę, idąc w blasku słońca,
nie spiesząc się nigdzie i rozmawiając z nim. Słyszę każdego dnia do ucha
„mamusiu kocham Cię”, albo rozkładam ręce i czekam jak mój synek przybiegnie do
mnie wołając „moja mamusia”. Widzę jak codziennie uczy się, doświadcza, wątpi,
rozkłada wszystko na części pierwsze. I wiem, że to MOJE DZIECKO. Które nosiłam
pod sercem 9 mcy, a które każdego dnia jest coraz fajniejsze. Kocham z nim
rozmawiać. Kocham. Te jego słowa, gesty, miny. Kiedy jechałam kiedyś do pracy,
każdego dnia tym samym tramwajem, metrem, autobusem. Jak robot kroczyłam,
wchodziłam do biura, robiłam co swoje i czekałam na piątek. Nie mając siły na
nic, bez chęci patrzenia nawet na tych wszystkich ludzi wkoło. Teraz patrzę na
jednego człowieka, który potrafi sprawić mi tak wiele radości, że aż ściska
mnie czasem w brzuchu. Nasze wspólne robienie kawy z rana, wspólne wygłupy w
łóżku, usypianie, gdzie wtulony głaszcze mnie po czym bezpieczny usypia wtulony
we mnie. Ja daję mu bezpieczeństwo i miłość, wiem, że jest szczęśliwy w Naszej
rodzinie, bo wszyscy go kochają. To jest taki Promyczek którego nie da się nie
kochać, chociaż bywa, jak to dwulatek trudny. Jednak to nic w porównaniu z tym,
jaki jest wspaniały i mam nadzieję, że Jego Siostra będzie równie cudowna,
pomocna, kochana.

Czytaj dalej…

IMG_4388-1

Czas na zabawę

Zaczyna się czas, kiedy Ksawi wymyśla zabawy, kiedy potrafi niesamowicie skupić się na danej czynności. Zabawa w pociąg na krzesłach w kuchni, w szpital gdzie zawsze „miś choly jest” czy układanie puzzli. Ostatnio u nas na czasie puzzle właśnie. Ksawi U-WIEL-BIA układać puzzle i posiada w swojej kolekcji pokaźną ilość. Na tyle, że po ułożeniu puzzli, cała długość pokoju to korek z ułożonych samochodów i innych pojazdów. Niesamowite, ale czasem ja potrzebuję czasu żeby wyhaczyć który element będzie następny, a Ksawi zerknie i wie. Jest w tym naprawdę świetny i bardzo spostrzegawczy. Fajnie już jest bawić się razem z nim. Kiedy bawimy się w pociąg, Ksawi jest pierwszym konduktorem, ja zaś siedzę w drugim wagonie. Zawsze jedziemy nad morze, gdzie wsiadamy do statku i jest sztorm. Wyobraźnia dwulatka jest bardzo bogata, a ja dążę do tego, aby ją rozwijać, aby go stymulować i uczestniczyć w Jego pomysłach.
Czytanie książeczek jest również jedną z ulubionych „zabaw” Ksawcia. Z racji tego, że zaczyna mówić bardzo ładnie, dużo czytamy i oglądamy książeczek. Wtedy Ksawi pyta, mówi, powtarza nowe słowa. Naturalnie oprócz stacjonarnych zabaw, biega, skacze i wariuje 🙂 nie zejdzie z kanapy „po prostu” tylko musi skakać.

To czas kiedy bardzo bada granice, na co może sobie pozwolić. Przy wielu czynnościach obserwuje Naszą reakcję i czeka co się wydarzy. Często kiedy coś zabraniamy, On ma chochlika w oczach. Dlatego teraz tak ważny czas, który musimy w 100000% poświęcić na Jego wychowanie. Ja zaczęłam luzować w tym sensie, że wiem, że proces ten wymaga czasu. Musimy go kształtować, mówić, uczyć, tłumaczyć wszystko, ale musimy też uzbroić się w cierpliwość. Jest to o tyle trudne, że drugie Bejbe w drodze i boję się. Tego czasu, który przed Nami.

Jestem szczęśliwa, że Igusia będzie z Nami, że między Nimi będzie taka mała różnica wieku. Nie mniej jednak boję się, bo Ksawi jest jeszcze Malutki…. To duży chłopczyk, który uwielbia się tulić, być z Nami rodzicami, który potrzebuje uwagi. Niestety Ksawi nocy jeszcze nie przesypia, a tu zaraz noworodek w domu, który z pewnością nie będzie lepszy.

Tak więc jestem pełna obaw i nadziei, że uda Nam się szybko zorganizować od początku. W końcu to będzie najważniejsze, żeby wypośrodkować, ustalić od nowa nowy rytm zadowalający dla wszystkich, żeby znaleźć czas na wszystko i nie zwariować 😉

IMG_4105-1

Dwulatek mój

Dzisiaj trochę o tym, jak zmieniło się moje dziecko odkąd skończyło 2 lata.

Wiadomym jest, że dziecko w pierwszych miesiącach życia, rozwija się niewiarygodnie szybko. Dlatego my Mamusie tak często jesteśmy podekscytowane WSZYSTKIM, co dotyczy Naszego dziecka. Każdym nowym grymasem na twarzy, każdym uśmiechem, pierwszymi próbami raczkowania, siadania, chodzenia itd. A kiedy dziecko wchodzi w wiek dwóch lat, pojawiają się kolejne postępy. Mowa tu o mowie właśnie. Bo jakkolwiek wcześniej człowiek domyślał się o co chodzi temu dziecku, ewentualnie zadając milion pytań w oczekiwaniu, że wreszcie padnie słowo „taaaaa”, tak teraz powoli i każdego dnia pojawiają się w słowniku Naszego Syna kolejne najpiękniejsze słowa. Komunikacja nabiera tempa, bo Ksawi zaczyna gadać jak najęty, przy czym nie do końca wszystko mu wychodzi, więc ktoś z zewnątrz nie zawsze Go zrozumie, natomiast ja rozumiem praktycznie wszystko i każde słowo to miód na me serce…. oczywiście rozpływam się za każdym razem kiedy słyszę „mamusiu”, „kochamy Cię”, czy „Nasza Iga” (to ostatnie powtarza najczęściej, zobaczymy czy jak Iga będzie z Nami, będzie ta sama gadka). Fajnie tak móc porozmawiać z takim małym człowiekiem, który zadaje pytania, poznaje świat i my w tym uczestniczymy bardzo aktywnie. To Nasza rola, aby mu przekazać wszystko co najważniejsze właśnie teraz, aby wpoić mu jak najwięcej tego dobra które chcemy, żeby zapamiętał na zawsze. Niestety wychowanie to dwulatka to nie tylko sama słodycz… niestety. Na horyzoncie u nas „bunt dwulatka”. I w tej kwestii, już nie jest tak łatwo i kolorowo. Jakkolwiek jednak, staram się ile sił we mnie, aby mieć ogromną cierpliwość, tak w przypadku gdy po raz setny słyszę słowo „nie”, lub wszystko o co proszę jest kompletnie zlewane – wtedy już trudno jest być cierpliwym. Wiem, że trzeba to przetrwać, tłumaczyć, tłumaczyć i dla odmiany tłumaczyć i KIEDYŚ za tym milion sto pięćdziesiątym trzecim razem WRESZCIE taki mały człowiek zrozumie co my do Niego mówimy i nawet wykona to, bez ukochanego słowa NIE. Przyjęłam zasadę i zauważyłam, że to najlepiej działa na moje dziecko, żeby nie reagować krzykiem na krzyk, złością na złość. Wtedy staram się uspokoić te emocje, z którymi Ksawi sobie nie radzi, a potem mówić jak jest mi smutno/przykro, jaka byłam zła i dlaczego takie zachowanie jest brzydkie i nie do przyjęcia. I szczerze wierzę w to, że kiedyś to moje wałkowanie tematu przyniesie zadowalający rezultat, w postaci mądrego syna, który będzie miał w sobie dużo empatii, będzie potrafił sobie poradzić w życiu, bo będzie wiedział, że jest wartościowym i wspaniałym człowiekiem.

Loading...
X