IMG_2599-1

Powracamy!

Nie było mnie tu conajmniej długo. Zbieram się od majówki, czyli odtąd, kiedy Ksawiś skończył 2 lata. Tylko jakoś tak dużo różnych zmian, wydarzeń i obowiązków, spowodowało, że ten czas się ukrócił maksymalnie i wena odleciała. Chciałabym to zmienić…. bardzo. Ten blog zawsze pozwalał mi na wylanie moich matczyny uczuć. Wszelkie obawy, radości, dumy, smutki – były tutaj zapisywane. Dla Niego. A teraz dla Nich chciałabym do tego wrócić. Nasza Rodzina się powiększy. Tym razem czekamy na córeczkę i siostrzyczkę Ksawerego, którą nazwiemy Iga. Planowo ma się u Nas pojawić 25 listopada 🙂 to jedna z tych najważniejszych i najbardziej nieoczekiwanych zmian 😉 jednocześnie jest kolejną tak ważną zmianą, na którą czekamy z utęsknieniem i bardzo się cieszymy. Ksawery narazie mówi o siostrzyczce „Nasza Iga”, całuje brzuch i głaszcze, a gdy przykłada głowę do brzucha i pytam co robi Iga odpowiada zawsze „bum bum bum” albo „bek” 🙂 kiedy zaś pytam, co będzie robił jak Iga będzie już z nami jako Dzidziuś, odpowiada i pokazuje, jak będzie ją lulał, a kiedy będzie płakać będzie mówił „cicho” 🙂 a jak będzie w rzeczywistości czas pokaże.

IMG_2016-1

Szyszunia

Czujecie już wiosnę? Weekend nas porządnie rozpieścił, przynajmniej magiczna i ciepła sobota. Kocham ten zapach ciepłego, wiosennego wiatru, promienie słońca muskające twarz, widok rozkwitających roślin, budzących się do życia. Magia. W sobotę, gdy tylko zjedliśmy śniadanie, wybyliśmy na wycieczkę do Powsina. Nie wiem czemu lubię to miejsce. Ścieżki między drzewami, dużo zieleni i spokój. Zbieranie szyszek, totalny luz, zabawa na placu zabaw, puszczanie baniek, spacerowanie. Co prawda wszystko w wersji na chwilę, bo Nasz aktywny prawie 2-latek zbyt długo nie usiedzi w miejscu i chce poznawać świat. I to jest zrozumiałe, wszystko jest dla niego nowe, w tym roku już inaczej poznaje niż w zeszłym, teraz więcej rozumie, zapamiętuje, nazywa po swojemu. Za kilka dni będziemy mieć w domu PRAWDZIWEGO dwulatka. Fajny jest ten wiek. Ksawi jest Kochanym dzieckiem. Całuśnym i przytulaśnym. Nawet u Pani doktor podczas badania ciągle mnie całuje 🙂 głaszcze, tuli się, lubi czuć Nas, rodziców, blisko. Bardzo potrzebuje ciepła, głaskania, całowania. To jest wspaniałe. Robi to świadomie, potrafi ni stąd ni zowąd podejść i się przytulić czy pocałować. Mam nadzieję, że jak najdłużej taki będzie, ale wiem już sama jak czas szybko leci. Dopiero co się urodził, a już taki duży Chłopak z Niego. Za kilka lat to koledzy będą numerem jeden, więc korzystam maksymalnie, żeby te chwile celebrować i delektować się nimi.

IMG_0788-1

Kompleks Mamy i Wielkanocna fotorelacja

Czy miewacie kompleksy jako MAMA? W sensie w tematach dotyczących dziecka lub dzieci? Jedzenia, zabawy, wychowania, spędzania czasu, edukacji, zabawek, przyszłości, etc.? Bywa, że przygotowując posiłki myślicie, że może za mało jest tych dobrych produktów, pełnych witamin i wszystkiego co najlepsze? Albo czujecie, że poległyście, bo Wasze dziecko wybiera coś mniej zdrowego zamiast bomby witaminowej? Gdy odmawia zjedzenia owoców, czujecie, że coś poszło nie tak? Albo będąc z dzieckiem w domu, kiedy puszczacie mu bajkę, kolejną w ciągu dnia czujecie, że idziecie na łatwiznę, ale przecież coś trzeba zrobić w domu, ze sobą?

Bo ja tak miewam.

Nie zawsze. Jednak bywa, że kupując dziecku zabawkę analizuję czy aby na pewno ona pozytywnie wpłynie na Jego rozwój. Kiedy opadam z sił, a mój dwulatek daje mi w kość i krzyknę (tak, bywa) czuję, że popełniam błąd i nie powinnam tak się zachowywać. Od razu w głowie mam jakieś artykuły, wypowiedzi różnych osób na temat tego jak wychowywać dziecko.
I kiedy po raz enty popełniam podstawowe błędy siedzę potem i dumam „dlaczego”, „jak”, „po co”. I bywa, że chociaż teorię znam, to jednak świadomie wręcz robię coś, czego ponoć nie powinnam.

Czemu tak jest?

To chyba przez to bombardowanie przez media. Programy w TV, grupy na facebooku, artykuły w gazetach, mądre książki. Wszędzie dostajemy informacje na temat tego, jak wychować w sposób idealny i NAJLEPSZY, idealne i najlepsze dziecko. Przy czym hola hola! Nagle uświadamiam sobie, że IDEALNIE nie zawsze znaczy najlepiej. I tutaj wychodzi ze mnie kobieta, która czasem się gubi i zmienia zdanie. Bo faktycznie chcę, żeby moje dziecko jadło to co najzdrowsze i najlepsze, miało urozmaiconą dietę bogatą w witaminy i najlepsze składniki i faktycznie, gdy daję dziecku lizaka albo kinder jajko miewam wyrzuty sumienia i pretensje do siebie, bo chciałabym żeby zjadł jabłko czy inny owoc. A z trzeciej strony, myślę sobie, że sama jem słodycze i dlaczego moje dziecko ma ich nie spróbować i czasem nie zjeść? Sama uwielbiam słodycze i jako dziecko je jadłam i jakoś żyję i mam się dobrze. Gdy mowa o wychowaniu staram się mieć w głowie, żeby spokojnie rozmawiać z dzieckiem, nie krzyczeć, opanować emocje w sytuacji nerwowej, rozmawiać z nim na spokojnie, ponadto żeby nie puszczać zbyt wiele bajek, rozwijać jego zdolności manualne, wymyślać edukacyjne gry i zabawy, bo dzięki temu wychowam dziecko pełne empatii, potrafiące mówić o swoich uczuciach, dobre i kochane w każdym calu, wychowane bardzo poprawnie, uzdolnione w wielu dziedzinach, takie które bardzo szybko się rozwija i uczy. Ale…. moi rodzice też pracowali i czasem musiałam się sama bawić i oglądałam bajki pamiętam jak dziś na kasecie miałam Flinstonów i Smerfy i inne nagrane bajki Disneya i oglądałam to. I nie uważam, że jestem jakaś nie tego i, że w jakikolwiek sposób moja osoba na tym ucierpiała. I tu pewnie mój mąż uśmiechnie się pod nosem, ale mam mieszane uczucia, bo teoria w głowie mówi mi „nie puszczaj dziecku bajek”, z kolei mój brzuch mówi „zjadłbym jakiś ciepły posiłek” a czasami bywa, że będąc z Ksawciem w domu np podczas choroby muszę jakoś ten czas podzielić i faktycznie bywa, że włączam mu bajkę.

Mogłabym tak wymieniać i wymieniać… Pewnie to się nigdy nie zmieni, pewnie zawsze będzie teoria z życiem się kłócić, a ja będę myśleć, że pewnie inne mamy postępują lepiej niż ja. Ale z drugiej strony myślę, że te błędy nie zawsze są takie straszne, bo póki co mam bardzo mądrego dwulatka w domu, szczęśliwego, uśmiechniętego zawsze, zdrowego i chyba to jest najważniejsze. I chyba nie ma jednej ścieżki, którą należy iść, tylko trzeba jakoś wszystko to wypośrodkować i robić czasem to co podpowiada serce i intuicja.

Migawki ze Świąt Wielkiej Nocy. Nasz czas spędzony u Dziadków. W porę prawda? Ostatnio ciężko mi się zebrać w sobie i coś naskrobać, ale ciągle sobie obiecuję, że to się wreszcie zmieni…

IMG_4520-1

Ptaszyny

W tygodniu, jak jeszcze pracowałam, Warszawy nie cierpiałam. Korki, pęd, obcość, stres. Fuuuuu. Tylko odliczałam czas jak do domu wrócę. Chociaż od Warszawy dzieli mnie niewiele kilometrów, to jakoś tak te Ząbki spokojniejsze. Nawet sąsiadów znam! Co jest o tyle niesamowite, że mieszkając w Warszawie znałam starszą Panią z mieszkania obok i tyle. Jakieś „dzień dobry” czasami, ale i tak sąsiadów kompletnie nie znałam.

Jednak Warszawa w weekend to zupełnie inna kwestia… tutaj jest TYYYYLE możliwości. Czy pogoda czy też nie, ciepło czy zimno, rano czy wieczór – zawsze każdy znajdzie tu coś dla siebie. Dodatkowo, zazwyczaj, w weekend po Warszawie szybko jest się w stanie człowiek przemieścić, ludzie są totalnie wyluzowani, spacerują, zwiedzają, delektują się tym co tu i teraz. Widać różnicę.

Pomału zbliża się wiosna, a wraz z nią możliwości bycia w parkach warszawskich. Uwielbiam każdy jeden w którym byłam. Uwielbiam odkrywać nowe. Dziś byliśmy w Parku Ujazdowskim. Centrum Warszawy, a tam naprawdę jest tyle fajnych parków do zwiedzania, do połażenia i zrelaksowania się. Po drodze zawsze można na kawusię gdzieś wstąpić czy coś przekąsić. Do Parku Ujazdowskiego trafiliśmy dziś ze względu na kaczki 🙂 obiecaliśmy Ksaweremu, że pojedziemy nakarmić kaczki. W Parku Bródnowskim pocałowaliśmy przysłowiową klamkę, gdyż o dziwo wody nie było, a co za tym idzie kaczek. Więc ruszyliśmy na Centrum, a tam kaczek, gołębi i innych ptaszyn ile człowiek sobie wymarzy. Z racji tego, że Ksawi jest po chorobie, w ten weekend nie wbijaliśmy tam gdzie ludzi tłum. Bo zarazków teraz co niemiara. A w parku Nasze Dziecko oszalało 🙂 biegał, ganiał, karmił. Obłęd totalny 🙂 tak niewiele mu do szczęścia trzeba.

Park ten bardzo lubię bo jest niewielki zbiornik wodny wokół którego można pospacerować, wiosną i latem są tam piękne kwiaty, jest duży plac zabaw wokół którego jest mnóstwo ławek. Ponadto obok są Łazienki Królewskie do których można sobie wstąpić po drodze.

Teraz kiedy Ksawi jest już starszy, czuję, że wiosna, lato i jesień będzie bardzo aktywnie spędzona w przeróżnych zakątkach Warszawy 😉

IMG_2662-1

Wydarzenia

Ostatnio jak wracaliśmy od Rodziców z Dęblina, w radiu RMF FM leciała audycja Agnieszki Chylińskiej. Jak zawsze poruszała tematy ważne, życiowe. Zapytała jakie wydarzenia w Naszym życiu były tymi najważniejszymi, które coś w nas zmieniły, które nas czegoś nauczyły i czego, jak nas zmieniły.

Myślę, że nie da się tak wskazać jednego czy dwóch wydarzeń, bo jedno pociąga za sobą kolejne, jedne coś w nas zmieniają bardzo, inne trochę mniej. Spotykamy różnych ludzi na swojej drodze, którzy nas inspirują, intrygują, albo przeciwnie, o których chcemy zapomnieć i wymazać ich z pamięci.

Mnie jako osobę, kobietę, zmieniło z pewnością pojawienie się Ksawerego na świecie. Pamiętam jak dziś, kiedy byliśmy z Dominikiem we wrześniu 2012 r. w Szczawnicy, rano 11 września zjedliśmy śniadanie w pobliskiej knajpie, która wyglądała jakby czas się w niej zatrzymał, po czym mieliśmy wyruszyć na wycieczkę po górach. Świeciło piękne słońce i było upalnie. Wróciłam się do pokoju jeszcze, jednak coś mnie tknęło i kupiłam test ciążowy. Od razu pojawiły się dwie grube kreski oznaczające ciążę. Dominik wrócił do pokoju, a ja zapłakana kazałam mu iść do łazienki. Myślał, że pająk tam jest czy inne dziwne cudo, a tu taka informacja czekała na niego. Radość i od razu obawa. Chociaż pragnęłam dziecka bardzo, czekałam na te dwie kreski, to jednak bardzo się bałam co teraz. Co robić, jak zmieni się nasze życie, jak to wszystko będzie wyglądało. Nie wierzyłam, że to się dzieje naprawdę.

Miesiące mijały, brzuch rósł, Ksawi kopał, wizyty u lekarzy, oczekiwanie, napięcie, szykowanie. 1 maja 2013 r. o godz 17:40 na świat przyszedł Nasz Ksawcio. I znowu pojawiły się kolejne obawy, o tą Istotkę. Żeby był zdrowy, żeby zdrowo się rozwijał, żeby wszystko było w porządku. Trochę zderzenia z rzeczywistością, bo to nie jest tak jak w filmach zawsze kolorowo tylko bywało i bywa ciężko.

Czasami są chwile gdy mam ochotę wyjść i zacząć krzyczeć, bo mnie to przerasta i fizyczne zmęczenie daje się we znaki.

Ale….

ale teraz, już, najczęściej jest tak, że mogłabym trzymać moje Dzidzi w ramionach ciągle, dawać mu słodkie całusy, wyklejać, tańczyć, budować wieże, bawić się koparkami. Bo teraz, gdy Ksawi ma prawie 2 lata, gdy zaczyna się z nami świadomie komunikować, powtarzać te swoje chińskie słowa, kiedy przybiega i woła „Mama dzidzi” co znaczy po prostu „przytul mnie”, to teraz ten czas jest tym najpiękniejszym i wiem, że z dnia na dzień będzie jeszcze piękniej.

Bo macierzyństwo to ogromne wyzwanie, jest pełne zagadek, niespodzianek, wyrzeczeń, decyzji, wyborów, ale jest to coś co dopełnia mnie jako kobietę. To właśnie ta rola spowodowała, że jestem kim jestem i jestem teraz świadomą kobietą, która wie czego chce i kim jest. Która kocha i jest kochana. To właśnie pokazało mi, że bycie mamą jest czymś najwspanialszym na świecie. Jest to na pewno trudne zadanie. Bo bywają bunty, przekraczanie granic, bezsilność, wypalenie i gorsze dni, ale wiem, że wstając co rano mam cel, żeby wychować tego mojego małego wielkiego człowieka na fajnego chłopaka, faceta, że dam z siebie wszystko, bo to jest sens mojego życia. Chwile, gdy możemy się turlać na dywanie śmiejąc się do łez, skacząc jak żaby po domu czy chowając się po szafach, są warte każdej nieprzespanej nocy i każdego gorszego dnia. Całując tą szyjkę, widząc co dzień ten najszczerszy uśmiech na świecie wiem, że jestem we właściwym miejscu z właściwymi moimi chłopakami. Na razie jestem rodzynek, ale kiedyś z pewnością, mam nadzieję, będzie nas więcej 🙂

Kochani kiedy nie ma mnie tu, jestem tam: motylewbrzuchufoto.blogspot.com albo na facebooku: https://www.facebook.com/motylewbrzuchufoto

Małymi krokami spełniam jedno ze swoich tegorocznych marzeń – fotografia. Coś co od zawsze we mnie było, co zawsze było i jest moją pasją. Uczę się i pomału stawiam pierwsze, porządne kroki w tym kierunku. 

Loading...
X