Dzień z życia
21 stycznia 2019
Jak nie było to nie było, a jak mam wenę to na całego 😀 siedzimy w domu kolejny dzień, ale nie mogę powiedzieć, że się nudzimy. Skłamałabym… Dzieci mają pomysłów milion, na minutę oczywiście. Moje nie są wyjątkiem w tym temacie. Zabawa w superbohaterów, w namiocie, tworzenie wszelkich prac (nie ważne jakie, byleby tylko zrobić bałagan i iść dalej), zabawa w basen bez basenu, wycieczki do ciepłych krajów, oglądanie filmów familijnych (obejrzeliśmy Beethovena cz 1, w końcu jakaś odskocznia od Kevina), czytanie książek, tworzenie planów na kolejne zabawy, gry planszowe. W międzyczasie jedzenie, leki, inhalacje, sprzątanie, znowu inhalacje, znowu sprzątanie (żeby można było nogą stanąć gdziekolwiek) i tak w kółko. I przy tym armagedonie uzmysławiam sobie, że cudownie, że oni mają siebie. Że są razem, bo zabawy ich to głównie moja asysta, lecz cała akcja kręci się wokół nich. Są zgrzyty jak to w rodzeństwie, ale częściej mają wspólne upodobania co do zabaw i wszelkich aktywności. Fajnie tak patrzeć na nich, słuchać ich dyskusji, wymiany zdań, szeptania do ucha, namawiania się nawet przeciwko mnie, ale to urocze 😀 Generalnie Syn mój mógłby iść swobodnie do przedszkola przez te dni, ale lepiej im jak są razem. Są wówczas taaaacy kreatywni 😀 Nie mogę się doczekać wiosennego i letniego czasu, kiedy będziemy mogli wyjść z domu i razem zdobywać kolejne miejsca na mapie, zwiedzać, poznawać, doświadczać. Z utęsknieniem zatem czekamy, wykorzystując domowe pielesze na zabawy.