Czujecie wiosnę w powietrzu? Nie to, że tak dosłownie, bo dziś rano był śnieg za oknem (!!!), wichury ostro dają o sobie znać, temperatura bawi się z nami w kotka i myszkę, ale i tak, gdzieś w kościach, gdzieś coraz częściej czuję, że to zaraz, za momencik, będzie można wreszcie wylec z tego domu, pobuszować w parkach, na placach zabaw, dzień coraz dłuższy, słońce coraz cieplejsze, ubrań coraz mniej, zupełnie co innego. Za nami remont, trzeba było pogodzić jakoś sześcioletniego młodego mężczyznę, ze zwariowaną trzylatką w jednym pokoju, czyli dobrać wszystko tak, co by było miejsce na lego, samochody i encyklopedie (yhy, tak, dobrze czytacie), jak również wszechobecny róż, cekiny i inne milion lalek. Swoją drogą czy dziewczynki mają w genach ten róż? Serio pytam. Ja czasem coś zarzucę w tym kolorze, ale nie to, że jestem fanką, a córka moja ma jakiś radar chyba wbudowany, bo tam gdzie róż tam i ona. No i udało nam się ich pogodzić za pomocą zielonego, miętowego koloru, łóżka piętrowego oraz długiego blatu jako biurka, bo syn od września do zerówki idzie, to zacznie się odrabianie lekcji.
Chwyciłam ostatnio za aparat w sypialni, bo słońce tutaj tak cudnie maluje światło i cienie, jak zachodzi to i tak tu jest jasno, a jak świeci to dodaje takiej magii w tym pokoju. Lubię te kadry mocno, lubię takie nieidealne-idealne zdjęcia, szaleństwo i spokój, rozwiany włos, uśmiech i wariactwo. Taka jest Nasza Igusia, szalona, uśmiechnięta, ale też twarda z niej sztuka. Zaczepna bardzo, ale urocza przy tym. To taka iskiereczka, której wszędzie pełno, gaduła dokładnie tak jak brat, tańczy, śpiewa i się śmieje – serio, ona ciągle się śmieje. Ksawiś to już taki mały duży chłopiec. Jeszcze szalony, wiadomo, ale często ma swoje rozkminki dotyczące jego obecnych zainteresowań, a często są to jakieś zwierzęta. Chodzi z encyklopediami i każe czytać o okresie rozrodczym żab i innych gadów, płazów, ryb, ssaków. Na szczęście wybiłam mu z głowy posiadanie węża w domu (!).
Tak więc ciepło – czekamy!